31 lipca 2012

Eveline Big Volume Lashes

BIG VOLUME LASHESPROFESSIONAL MASCARA


OPIS PRODUCENTA


Ponadczasowa głębia spojrzenia
Mascara intensyfikuje efekt makijażu wraz z każdym pociągnięciem szczoteczki BIGBRASH. Jednocześnie zapewnia idealne rozdzielenie rzęs i prawdziwie hipnotyzujące spojrzenie.
Kremowa konsystencja wzbogacona Proteiną B5, oraz naturalnymi woskami Carnauba pogrubia rzęsy od nasady aż po same końce, pozwalając na indywidualne kreowanie objętości.
Nie pozostawia grudek


MOJA OPINIA


Pojemnik bardzo zgrabny, elegancki, dla większości użytkowników łudząco podobny do Max Factora i pewnie taki właśnie był cel producenta. Napisy się nie ścierają. To, co mi się nie spodobało to naklejka z informacjami na temat tuszu - żeby dostać się do składników, trzeba odkleić nalepkę i tam, na klejącej się stronie usiłować coś wyczytać. Może i dla niektórych nie jest to wada, ale naklejki oczywiście nie da się przykleić ponownie, więc nie zobaczymy jaki kolor ma tusz, a co było ważniejsze dla mnie - klej po nalepce został na opakowaniu, wyglądając bardzo nieestetycznie i musiałam się męczyć, żeby to paskudztwo zdrapać. Firma polska więc za to plus. Cena również niska, zakupiłam go w promocji w Superpharm za 12,79 zł.

CZY I JAK DZIAŁA?



Jakoś nie mogę się przekonać do silikonowych szczoteczek, ale ta i tak jest jedną z lepszych tego typu. Włoski są rozłożone gęsto, są cienkie tak, by nie sklejały rzęs. Tusz nabiera się w odpowiednich ilościach - ani za dużo, ani za mało, w sam raz do malowania rzęs, nie trzeba się męczyć z ocieraniem zbędnej ilości tuszu o buteleczkę.


Tusz rozprowadza się bardzo dobrze, nawet takie antytalencie jak ja z pewnością sobie poradzi z jego obsługą ;)
Nie zostawia grudek, wydłuża, ale... jak dla mnie za mało pogrubia - a to w moim przypadku jest priorytetem. Skleja niektóre rzęsy i ciężko je rozdzielić nawet jakimś cienkim narzędziem. Kolor (mój to deep black) faktycznie czarny, widoczny na oku, ale wciąż naturalny. Nie polecam więc osobom oczekującym efektu sztucznych rzęs.

Żeby pokazać na przykładzie - wklejam swoje zdjęcia po użyciu tuszu (wybaczcie zaczerwienione oko, niestety w nocy dostało się do niego trochę olejku rycynowego ;) ).

tak wyglądają moje rzęsy przed pomalowaniem tuszem:

tak po nałożeniu jednej warstwy tuszu Eveline Big Volume Lash:

a tutaj po nałożeniu dwóch warstw:

Efekt "tuż po malowaniu" jaki jest - każdy widzi. Później tusz również nieźle się sprawdza, bo nie zauważyłam by się osypywał, czy rozmywał/ spływał z rzęs.
Rozczarować może nas pod koniec dnia. Po pierwsze tusz nie jest trwały, wieczorem niewiele z niego zostaje. Co więcej, w takiej sytuacji nie sprawdza się poprawienie makijażu, bo rzęsy nie wyglądają estetycznie. Najgorzej jednak jest w przypadku zmywania makijażu. Nie używam płynów do demakijażu oczu, a chusteczek nawilżanych i niestety, ale część rzęs wychodzi razem z tuszem. To ogrooomny minus tego kosmetyku.

Ogólna ocena dla tuszu to 3-/5. Mimo wielu zalet tuszu, ma on również wady na tyle duże, że dyskwalifikują go w pewnych kategoriach. Ja prawdopodobnie nie skuszę się na kolejne opakowanie, dalej będę szukać tuszu idealnego.

30 lipca 2012

Fall in love with the lunch boxes!







Internet to nie zawsze złe miejsce. Ostatnio znalazłam niesamowicie kolorowe, smaczne, zachęcające, oryginalne i wypełnione pysznościami po brzegi, pomysły na lunch box - idealne do szkoły czy pracy. Oczywiście nie omieszkam się podzielić tym świetnym znaleziskiem, w którym absolutnie od razu się zakochałam.

Poniższe zdjęcia nie należą do mnie. Dzięki uprzejmości ich autorki, możecie je oglądać na moim blogu (bardzo dziękuję!)
Proszę o nie kopiowanie i nie rozpowszechnianie zdjęć z tej notki bez zgody ich autora.


Zdjęcia pochodzą ze stron:

familyfreshcooking
project lunch box na pinterest
darmowy pdf







pyszności!

Obiadek, z którego jestem dumna ;) Jako, że lato coraz bliżej (chociaż pogoda wcale na to nie wskazuje), staram się ograniczyć tłuste jedzonko i zmniejszyć żołądek. Postanowiłam więc przedstawić Wam jeden z moich obiadków - pierś z kurczaka smażona na odrobinie oliwki + gotowane marchewka i kalafior. Do tego szklanka kefiru. Pysznie i nie tłucząco... :) 
Przygotowując obiad nie myślałam o kaloriach, ale policzyłam je teraz na szybko i wyszło (zaokrąglając w górę) maksymalnie 330 kcal. Co jednak ważne, potrawa zawierała białko (kurczak) i pożywne warzywa. I aż przyjemnie było jeść!


27 lipca 2012

orange Coral Prosilk


Nabytek z Superpharm (z ostatnich zakupów, które opisywałam) za całe 3,99 zł w promocji (cena regularna to chyba 5 lub 6 zł bez grosza). Długo zastanawiałam się nad doborem koloru, bo naprawdę jest ich cała gama. Trafiło na nr 123. Jest to pierwszy lakier tej firmy, który zakupiłam i po wypróbowaniu stwierdzam, że z pewnością nie ostatni. Minusem, który zauważyłam po tak krótkim użytkowaniu jest dość szybkie odpryskiwanie, aczkolwiek dla mnie nie stanowi to tak dużego problemu, bo nie lubię mieć jednego koloru paznokci przez więcej niż 3-4 dni.


Ocenię lakier standardowo, czyli przez plusy i minusy.
+ łatwo się nakłada
+ dobry pędzelek
+ dość szybko schnie
+ niska cena
+ duży wybór kolorów
+ nie zażółca płytki paznokcia
+ intensywny kolor
+ łatwo się zmywa
- nie jest zbyt trwały
-na niektórych paznokciach zrobił smugi

  A tak wygląda efekt malowania - 2 warstwy emalii (zgodnie z instrukcją na buteleczce), dodatkowo pociągnięte top coat'em INGLOT.

szaro to widzę...

Dłuuuugo szukałam odpowiedniego dla siebie szarego lakieru do paznokci - nie za ciemnego, ani nie za jasnego. Jako, że mam już kilka lakierów firmy wibo, trafiło właśnie na ten pokazany niżej - wibo Express growth nr 348. 
I niestety, ale jest to jedna z moich większych kosmetycznych porażek.

Cena: ok. 5 zł w sklepie Rossmann
pojemność: 8,5 ml


 Plusy:
+ cena oraz produkt polski
+ duży wybór kolorów tej serii
+ zgrabne opakowanie
+ pędzelek bez zastrzeżeń
+ łatwo się zmywa (całe szczęście...)
+ nie pozostawia smug

Minusy:
- bardzo słabe krycie
- stanowczo zbyt rzadki! lakier zaczął spływać na boki paznokcia
- niesamowicie długi czas wysychania
- tragicznie się rozprowadza
- trwałości nawet nie dane było mi ocenić ;)


Podsumowanie
Niska cena i ładnie wyglądający w buteleczce kolor stanowczo nie rekompensują tego, jak bardzo zawiedziona jestem po użyciu tego lakieru. Myślałam, że może trafiłam na felerny egzemplarz, ale dostałam dokładnie taki sam lakier jako gratis do wymianki i niestety - efekt dokładnie taki sam. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, by lakier po pomalowaniu spływał z jednej strony płytki paznokcia na drugą...
Mimo, że już od dłuższego czasu ufałam firmie wibo, to ten zakup trochę mnie do niej zniechęcił. Mam jednak nadzieję, że tylko te egzemplarze były tak felerne.


Na palcu wskazującym 2 warstwy lakieru (na końcu paznokcia widać część, która już zdążyła spłynąć), na środkowym jedna warstwa (tak właśnie, prawie jej nie widać!)

elektrycznie czyste!

Dzisiejszą notkę postanowiłam poświęcić szczoteczce elektrycznej Oral B Professional Care 500. Jakiś czas temu miałam zamiar ją kupić, ale okazało się, że zostałam wybrana do jej testowania na portalu streetcom. Oczywiście nie mogłam w to uwierzyć aż do momentu kiedy kurier dostarczył paczkę (mimo, że zostałam poinformowana na stronie portalu, przez maila i smsem), pewnie dlatego że nigdy nie trafiło mi się do testowania coś, za co nie muszę płacić ;)

Zaraz po odebraniu przesyłki, podczas otwierania Paczki Ambasadora zrobiłam parę zdjęć, a z racji że był to ranek więc nie miałam więcej czasu - po raz ostatni użyłam klasycznej szczoteczki do zębów i wybiegłam na uczelnię. Testowanie musiało poczekać do wieczora.


Paczka zawierała szczoteczkę elektryczną wraz z jedną końcówką (klasyczną), ładowarkę, instrukcję, oraz oczywiście ulotki i poradnik ambasadora wraz z wszelkimi informacjami o testowanym produkcie.


Gdy wróciłam do domu, od razu włożyłam szczoteczkę do ładowarki i już pierwsze wrażenie - całkiem znośnie prezentuje się na łazienkowej umywalce, walor estetyczny w 100% mnie satykcjonuje ;) To mój drugi kontakt ze szczoteczką elektryczną - pierwszy, dobrych kilka lat temu,  był dość nieudany, zupełnie zniechęcił mnie do używania takich wynalazków i pozostałam przy zwykłych szczoteczkach do zębów. Poza niekrytą ciekawością, byłam też dość zaniepokojona  jak zareagują moje wrażliwe zęby i delikatne dziąsła (bo niestety większość myć zębów kończyło się dla mnie podrażnieniem dziąseł i pluciem krwią). Odłączyłam więc szczoteczkę od ładowarki po krótszym czasie niż powinnam (według instrukcji czas ładowania to 17 godzin i po nim bateria starcza na tydzień używania przy myciu zębów 2 razy dziennie po 2 minuty).

Po pierwszym myciu byłam w niemałym szoku, obyło się zupełnie bez krwi, zęby były czyściutkie i zachwyciła mnie łatwość dotarcia do ostatnich zębów (to dzięki małej główce szczotki). Zdziwiłam się też, że szczoteczka czasem zwalnia obroty- myślałam, że to przez krótkie ładowanie, ewentualnie trafił mi się felerny okaz, no ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zeby. Później doczytałam, że moje podejrzenia są zupełnie błędne, a zwalniające wibracje to czasomierz - po każdych 30 sekundach szczoteczka zwalnia obroty, żeby użytkownik wiedział, że przyszedł czas na wymycie kolejnej partii zębów. Dzięki czterem takim 30-sekundowym akcjom mamy pewność dokładnego umycia wszystkich zębów w sugerowanym czasie 2 minut. Po 2 minutach szczoteczka jeszcze bardziej wyraźnie zwalnia.

25 lipca 2012

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...