4 czerwca 2014

akcja denko #4

Kolejni zdenkowani! Sama pielęgnacja, z dużą przewagą opakowań po kosmetykach do włosów (schodzą u mnie jak woda, bo wciąż szukam swojego hitu).


1. Szampon Schwarzkopf Gliss Kur Liquid Silk - dzięki niemu włosy są gładkie i błyszczące, ułatwia rozczesywanie, zmniejsza puszenie, dzięki czemu udaje mu się trochę ukryć zniszczone końcówki, ale włosy dość szybko się przetłuszczają. Możliwe, że kupię ponownie.
2. Szampon Yves Rocher Purete (szampon oczyszczający do włosów przetłuszczających się) - ma bardzo ładny, świeży zapach, włosy są po nim sypkie i oczyszczone. Koniecznie jest użycie po nim odżywki, w przeciwnym wypadku ciężko rozczesać włosy. Jest niewydajny, a przetłuszczanie opóźniło się o maksimum półdnia. Raczej nie kupię ponownie.
3. Odżywka Timotei z różą jerychońską Intensywna Odbudowa - ma kremową konsystencję, bez problemu się rozprowadza, ułatwia rozczesywanie włosów, ogranicza puszenie i delikatnie podkreśla skręt, ale nie widać żadnych długotrwałych efektów.  Możliwe, że kupię ponownie.
4. Żel pod prysznic adidas z masującymi perełkami - to już kolejny mój żel z tej serii, tym razem w wersji vitality. Świeży zapach, delikatność dla skóry i delikatny masaż i peeling dzięki zawartości "perełek" sprawiły, że na pewno kupię ponownie.
5. Nawilżający płyn micelarny Eveline Bio Hyaluron 4D - delikatnie, ale niedokładnie usuwa makijaż (nie radzi sobie nawet z podkładem, o tuszu nie wspominając), nie wysusza, ale i nie nawilża, zostawia po sobie klejący film. Bardzo niewydajny - sama nie wiem jak to się dzieje, że tak szybko się kończy! Nie kupię ponownie.
6. Żel do higieny intymnej intimea - delikatny, skuteczny i tani. Raczej kupię ponownie.
7. Dezodorant Fa Luxurious Moments - dokładniej opisywałam go tutaj, początkowo oczarował mnie zapachem, ale pod koniec miałam go dość...  Nie przywiązuję się do dezodorantów, więc raczej nie kupię ponownie.
8. Krem Sudomax - recenzję zamieściłam tutaj. Działa wtedy, gdy nie radzi sobie nic innego. Raczej kupię ponownie.
9. Odżywka odbudowująca L'Occitane - ma bardzo przyjemny, intensywny, ziołowy zapach, ułatwia rozczesywanie, ale nawilżanie jest niewystarczające. Ze względu na nieadekwatną do działania cenę nie kupię ponownie.
10. Lekki krem nagietkowy Sylveco - bardzo wychwalany (przez co miałam zamiar kupić pełnowymiarowe opakowanie), ale u mnie się nie sprawdził. Nie nawilża wystarczająco, po każdej aplikacji miałam problem z nowymi niedoskonałościami a cera wygląda ziemiście i smutno. Nie kupię pełnego opakowania.
11. Cetaphil łagodna emulsja do oczyszczania twarzy - z Cetaphilem się nie lubię i to się chyba nie zmieni. Przetestowałam trzy kosmetyki, z czego dwa powodują u mnie wysyp podskórnych grudek. Właściwie tylko ta emulsja jest do zaakceptowania, ale w niczym nie wyprzedza innych produktów, które można dostać w dużo niższej cenie. Nie kupię ponownie.
12. Bioliq krem regenerujący do cery trądzikowej na noc - może nie jest najlepszym nawilżaczem, ale uspokaja cerę i trądzik faktycznie znika. Skóra jest gładka i rozświetlona, co sprawiło, że kupię pełnowymiarowe opakowanie - zarówno kremu na noc, jak i na dzień.
13. Żel pod prysznic The Body Shop Moringa - zdecydowanie mój ulubiony żel pod prysznic z TBS. Wydajny, delikatny i przede wszystkim - cudownie pachnący! Cena dość bolesna dla portfela, ale jak trafię na promocję to kupię ponownie.
14. Pomadka ochronna NIVEA Vitamin Shake z żurawiną i maliną - czy tylko ja mam wrażenie, że pomadki Nivea się ostatnio pogorszyły? Kiedyś należały do moich ulubieńców, ale teraz właściwie nie działają! Ta pomadka ma ładny zapach i jest wydajna, ale właściwości pielęgnacyjne ma przez kilka minut od aplikacji. Nie kupię ponownie.
15. Krem do rąk L'Occitane Pivoine Flora (Peonia) - ładny zapach, przyjemna konsystencja i szybkie wchłanianie nie rekompensują krótkotrwałego efektu. Skóra jak była sucha, taka pozostaje. Do tego wydatek 30 zł to dość sporo jak na krem do rąk. Nie kupię ponownie. 

A Wy co ostatnio zdenkowałyście? :)

20 maja 2014

Daj się ponieść... recenzja świecy do masażu Ma Bougie

Do pisania tej notki siadam przepełniona pozytywną myślą, idealnie odprężona i zrelaksowana oraz pięknie pachnąca. A wszystko za sprawą niepozornej świecy Ma Bougie...


OD PRODUCENTA

Aromatyczne świece do masażu "Ma Bougie" są synonimem luksusu i dobrego samopoczucia. "Ma Bougie" to naturalne, ręcznie robione świece stworzone z najwyższej jakości składników. Zmysłowa, kremowa rozkosz dla ciała, na bazie oleju z kiełków soi, oleju kokosowego, wosku pszczelego i witaminy E wygładza i zmiękcza skórę, dostarczając sporą dawkę przyjemności. Naturalne aromaty otrzymane z olejków i kwiatów południowej Francji wprowadzają w stan cudownego odprężenia. Świece "Ma Bougie" mają optymalną temperaturę topnienia, podgrzane doskonale rozprowadzają się na ciele, sprawiają że skóra staje się elastyczna, odżywiona i aksamitna w dotyku.

Stosowanie: Zapalić świecę 10-15 min przed masażem. Gdy wosk stanie się płynny zgasić płomień (tutaj proponuję poczekać 5-10 sekund - przyp. aut.), wylać niewielką ilość w zagłębienie dłoni lub bezpośrednio na ciało i przystąpić do masażu.


GDZIE KUPIĆ:
oficjalny sklep mabelle
sklep internetowy BMSalonOnline

a jeśli ktoś chce, by zajęły się nim profesjonalne dłonie, to może wybrać się na masaż z użyciem świec Ma Bougie, np. tu lub tu

CENA: od 55 zł za 35g do 160 zł za 200g


SKŁAD

hydrogenated soybean oil / olej z kiełków soi - nawilża, ujędrnia, uelastycznia skórę, zapobiega jej wysuszeniu i starzeniu się, poprawia krążenie, pomaga w walce z cellulitem i rozstępami, 
cocos nucifera (coconut) oil / olej kokosowy - nawilża, wygładza, ujędrnia, spowalnia starzenie się skóry
cera alba (beeswax) / wosk pszczeli - ma działanie głównie zmiękczające, nawilżające i natłuszczające, zapobiega nadmiernej utracie wody z powierzchni skóry, 
parfum (fragrance) benzyl benzoate / benzoesan benzylu - składnik kompozycji zapachowych, potencjalny alergen
cinnamal / cinnamal - naturalny składnik olejków eterycznych o zapachu cynamonu, potencjalny alergen
coumarin / kumaryna - naturalny składnik kompozycji zapachowych o zapachu wysuszonej trawy
eugenol / eugenol - naturalny składnik olejków eterycznych o zapachu goździków, potencjalny alergen 
limonene / limonen - naturalny składnik olejków eterycznych o zapachu cytryny, potencjalny alergen
linalol / linalol - naturalny składnik olejków eterycznych o zapachu konwalii, potencjalny alergen

Krótki, niemal całkowicie naturalny skład mocno zachęca, by sięgnąć po świece Ma Bougie. Zaznaczę tylko, że nie warto od razu przerażać się słowami "potencjalny alergen", bo jak wiadomo - natura też uczula! Przecież to, że ktoś jest uczulony na cytrusy nie sprawi, że wszyscy nagle przestaną jeść pomarańcze i pić herbatę z cytryną :)


MOJA OPINIA

Długo nie mogłam się zebrać do testów świecy Ma Bougie, bo obowiązki zawsze brały górę nad chęcią relaksu. Teraz żałuję, że czekałam tak długo!

Świeca Ma Bougie zapakowana jest w luksusowo minimalistyczne pudełko - zewnętrzne opakowanie, po rozwinięciu, stanowi jednocześnie etykietę. Okrągły pojemnik, całkowicie odporny na nagrzewanie, posiada niewielki dzióbek ułatwiający wylewanie rozgrzanego olejku. Mój zapach to Fleur d' Ambre - kwiatowy, trochę orientalny, wprawiający w romantyczny nastrój i niezwykle relaksujący.

Tak jak zostało napisane w powyższej "instrukcji", świecę należy zapalić na ok. 10-15 minut, zgasić płomień i po chwili przystąpić do masażu. Roztopiony olejek nie parzy skóry, łatwo się rozprowadza, ale też - jak na dobry produkt do masażu przystało - nie wchłania się zbyt szybko, co zresztą zwiększa jego wydajność. Po użyciu skóra jest wręcz jedwabiście miękka, gładka, nawilżona i pachnąca przez wiele kolejnych godzin.


Gorąco polecam świece Ma Bougie zarówno na romantyczne wieczory we dwoje, jak i te w pojedynkę - w walce z niedoskonałościami skóry lub gdy po prostu ma się chęć na chwilę relaksu i złapanie oddechu. Dla mnie numer jeden wśród kosmetyków do masażu - bije na głowę wszelkie znane mi olejki.

28 kwietnia 2014

Kremowanie włosów - recenzja odżywczego kremu proteinowego sesa

Pamiętacie relację ze spotkania Vintedzianek? W końcu przyszedł czas na recenzję jednego z prezentów od sponsorów - odżywczego kremu proteinowego do włosów Sesa od sklepu internetowego helfy.pl.



OD PRODUCENTA

Odżywczy krem proteinowy do włosów, głęboko nawilża je i odżywia. Zapewnia regenerację i wzmocnienie uszkodzonych włosów. Olejek z kiełków pszenicy stanowi naturalne źródło witaminy E, która odżywia i regeneruje skórę głowy i włosy, natomiast olejek z pomarańczy bogaty w witaminę C nadaje włosom piękny blask. 

Stosowanie: Nałożyć niewielką ilość kremu na mokre lub suche włosy, masować włosy od skóry głowy aż po same końcówki, aby pozwolić substancjom odżywczym głęboko wniknąć. Pozostawić na włosach przez ok. 15 min, a następnie zmyć. 

GDZIE KUPIĆ: sklep internetowy helfy.pl
CENA: 29,00 zł / 100g


SKŁAD


DM Water / woda demineralizowana
Cetearyl Alcohol and Cetryl Glucoside / alkohol cetylowy i alkohol cetylostearylowy- wpływa na gęstość kremu, ale także natłuszcza, nawilża, zmiękcza i wygładza włosy tworząc na nich film
Polyacrylamide C13-14 Isoparaffin Laureath 7 - odpowiada za odpowiednią konsystencję; polyacrylamide to konserwant, który wykazuje działanie kancerogenne, a do tego odkłada się w organizmie (oczywiście nie można popadać w paranoję, bo w niewielkich ilościach nie jest toksyczny, ale mimo wszystko tutaj ten składnik jest już na trzecim miejscu składu); izoparafina C13-14 będąca kolejnym składnikiem nawilżającym, może podrażniać, jak to zwykle bywa różne źródła podają różne informacje - według jednych składnik nie wykazuje właściwości toksycznych, według innych natomiast lepiej na niego uważać; Laureath 7 - emulgator i stabilizator w emulsji o perłowym połysku
Propylene Glycol / glikol propylenowy - kolejny kontrowersyjny składnik, jednak nie jest szkodliwy w ilościach w jakich jest stosowany w kosmetykach; może podrażniać skórę zmienioną chorobowo (jest także niewskazany do stosowania dla cery naczynkowej i wrażliwej, ale akurat w przypadku opisywanego dziś kosmetyku nie ma to znaczenia)
Coconut Oil / olej kokosowy (wskazany zwłaszcza dla włosów łamliwych i suchych) sprawia, że włosy stają się miękkie, a dzięki temu unikną uszkodzeń mechanicznych, np. podczas czesania; odżywczo działa także na skórę głowy, zapobiegając niszczeniu cebulek włosowych i przeciwdziałając łupieżowi
Orange Oil / olej pomarańczowy - olejek eteryczny, według producenta "nadaje włosom naturalny blask"
Wheat Germ Oil / olej z kiełków pszenicy - naturalne źródło witaminy E zapewniającej włosom odżywienie, regenerację i wygładzenie, odtwarza naturalną osłonę, chroniąc przed nadmierną utratą wody i promieniowaniem UV
Perfume / perfumy - składnik zapachowy, może być drażniący dla skóry
Glycerin / gliceryna - humektant, konserwant, niegroźna w tak małym stężeniu
2-Phenoxyethanol / 2-Fenoksyetanol - konserwant dopuszczony do stosowania w stężeniu 1% i w takim przypadku nie powinien, aczkolwiek może podrażniać (z ciekawostek - w większych stężeniach powoduje np. uszkodzenie układu nerwowego i jest stosowany m.in. w środkach odstraszających owady)
Imidazolidiny Urea / Imidazolidyno mocznik - konserwant dopuszczony do stosowania w stężeniu 0,6%, podejrzewany o toksyczność, może wywoływać alergię
Ethylene Diamine Tetra Acetic Acid-Disodium / EDTA, kwas edetynowy - stabilizator, w dopuszczonych do stosowania stężeniach nie powinien powodować niechcianych skutków
Butylated Hydroxy Toluene / BHT - syntetyczny przeciwutleniacz dopuszczony do stosowania w niewielkich stężeniach, może wywoływać alergie, niepolecany szczególnie kobietom w ciąży

Przed spojrzeniem na skład, spodziewałam się czegoś bardziej naturalnego - może to zielone opakowanie tak sugerowało? Szkoda, że naturalne oleje pojawiły się dopiero po chemicznych paskudztwach.



MOJA OPINIA

Opakowanie odżywczego kremu proteinowego do włosów Sesa jest dość przyjemne dla oka i przywodzi na myśl naturalne składniki, którymi mamy nadzieję poprawić stan swoich kosmyków. Jak napisałam wcześniej przy analizie składu, niestety wcale tak nie jest. Okazuje się więc, że kolor zielony to niezły chwyt marketingowy. Słoiczek jest plastikowy, odkręcany a jego dużą zaletą jest przykrywka z uchwytem (na powyższym zdjęciu), chroniąca zawartość. Zapach kojarzy mi się z cytrusami (pewnie od wymienionego w składzie olejku pomarańczowego) z odrobiną męskich nut. Po spłukaniu jest jednak śliczny, mogłabym wąchać swoje włosy cały czas. Gęsta, śliska, kremowa, wręcz perłowa konsystencja pozwala na łatwe rozprowadzanie i nie spływa z włosów. Nie ma problemu ze spłukiwaniem.


Kremu używam wyłącznie na długości włosów. Nałożenie go na skalp powoduje u mnie swędzenie skóry, czemu po analizie składu wcale się nie dziwię... Nie zauważyłam problemu z przeciążaniem. Maskę zawsze trzymam na włosach 15 minut, ale aplikacji próbowałam na dwa sposoby:

1. Na mokre włosy, tuż po ich umyciu: efekt nie jest duży, włosy są trochę mniej napuszone

2. Na suche włosy, przed ich umyciem: efekt jest zdecydowanie lepiej widoczny. Włosy są sypkie, gładkie i nie puszą się. Krem sprawia, że trochę łatwiej się rozczesują, ale też nie eliminuje plątania całkowicie. Zdecydowanie preferuję ten sposób aplikacji, dający łatwiej zauważalne efekty.

Podsumowując, efekty są w porządku, ale krem mógłby bardziej dociążać włosy. Zużyję go do końca, ale w przyszłości pewnie się na niego nie skuszę. Zresztą w kolejce czeka już Kallos. A może jesteście w stanie polecić coś dobrego na moje wysuszone kłaczki?

16 kwietnia 2014

Wyniki rozdania!

Przyszedł czas, by ogłosić wyniki ostatniego rozdania! Dla przypomnienia, do wygrania był poniższy zestaw:


Zwycięzca został wybrany przez losowanie - po sprawdzeniu wszystkich uczestników, wpisałam ich loginy do Worda (odpowiednią ilość razy - zgodnie z ilością uzyskanych losów), wymieszałam i skopiowałam do generatora. Ten pomógł mi w wyborze zwycięzcy.

And the winner is...


Gratuluję! Czekam na adres do wysyłki nagrody. Jeśli nie dostanę odpowiedzi w ciągu 7 dni, ponownie wylosuję zwycięzcę :)


Jako, że konkurs cieszył się tak ogromnym zainteresowaniem, już myślę o organizacji kolejnego (przypominam jednak, że osoby, które usuną teraz mój blog z obserwowanych, by dodać go po ogłoszeniu kolejnego rozdania, nie będą mogły wziąć udziału w zabawie). I tutaj prośba do was o podpowiedzi - wolicie rozdania losowane czy na kreatywność? Co najchętniej widziałybyście jako nagrodę?

11 kwietnia 2014

Co oglądać? - spis seriali cz. 1

Przyszedł czas na kolejną serię postów - obok obejrzanych ostatnio filmów, postanowiłam przedstawić też obejrzane seriale - lepsze i gorsze ;)


Gossip Girl / Plotkara


O tej produkcji słyszała pewnie większość dziewczyn. Tytułowa plotkara to popularna postać, opisująca wszelkie nowinki ze świata nastolatków, którzy stanowią "elitę Manhattanu". „Plotkara” to przygody kilku dzieciaków rozpieszczonych zbyt dużą ilością wolnej gotówki. Miałam wrażenie, że przez brak prawdziwych problemów, ta grupa przyjaciół na siłę stara się stworzyć sobie kłopoty, by ich życie nie stało się zbyt nudne. W żadnym odcinku nie brakuje wymyślnych intryg i kłamstw.  Z drugiej jednak strony, przy oglądaniu serialu warto zwrócić uwagę na relacje z rodzicami, którzy - jak się okazuje – mają ogromny wpływ na decyzje podejmowane przez głównych bohaterów. Serial skierowany głównie do nastolatek, ale przyznaję, że i mnie (choć z byciem nastolatką pożegnałam się kilka lat temu) – wciągnął! A do tego zawsze miło jest popatrzeć na Nowy Jork (i nie tylko!) oraz pomarzyć o pięknych kreacjach, które noszą bohaterowie.



Girls / Dziewczyny


Serial "Girls" to opowieść o życiu czterech egoistycznych, czasem wręcz socjopatycznych młodych dziewczyn mieszkających w Nowym Jorku. Momentami dość wulgarny i dla niektórych osób może nawet obrzydliwy. W każdym odcinku jest sporo seksu, a całość przypomina trochę klimat „Skins” z mniejszą ilością dragów. Zdarza się, że powiewa nudą, ale poza tym serial całkiem mnie wciągnął i czekam na kolejne epizody.
A fanów serialu zapraszam też do zabawy tutaj: http://www.buzzfeed.com/jessicamisener/which-girls-character-are-you ;)



The Client List / Lista klientów



"Samotna matka, kuszona łatwymi pieniędzmi, rozpoczyna podwójne życie" - tak w kilku słowach serial opisuje filmweb. A cytat przytaczam, bo uważam, że dobrze przedstawia treść, jednocześnie nie zdradzając wszystkich wątków.
W "Liście klientów" jest cała masa sytuacji, które mnie irytują - po pierwsze są to sami klienci, którzy są mężczyznami wyjątkowo przystojnymi, z wybitnie wyćwiczonym sześciopakiem na brzuchu, w większości przypadków także młodzi i wysoko postawieni, co pozwala im na zostawianie niesamowicie wysokich napiwków. Główna bohaterka natomiast jest gorącą mamuśką, która śpi, bierze kąpiel i budzi się w pełnym wieczorowym makijażu i z idealnie ułożonymi włosami. W dodatku przedstawiona jest nie jako kobieta lekkich obyczajów (a czy nie powinna skoro zajmuje się tym czym się zajmuje?), ale jako ciepła pani psycholog, która jak najlepsza przyjaciółka wysłuchuje swoich klientów i doradza im najlepiej jak potrafi. Serial jest dość nudny (może dlatego doczekał się tylko dwóch sezonów), ciężko mi było się w niego wciągnąć, z trudem przez niego przebrnęłam, ale wiem, że wielu osobom przypadł do gustu. Warto więc zrobić do niego podejście i przekonać się do której grupy – wielbicieli czy przeciwników – należymy.

CDN.

Znacie te seriale? Co myślicie? A może polecicie coś od siebie? :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...