Witam w nowej serii postów na blogu, mającej na celu zaprezentować moją opinię na temat ostatnio obejrzanych filmów. Nie zawsze będą tu prezentowane nowości, bo choć lubię kinowe nowinki, to staram się poznawać także filmy z ubiegłego wieku. Przedstawiam subiektywne opinie, ale jak zwykle chętnie zapoznam się z waszymi opiniami - wszelkie uwagi, spostrzeżenia, dyskusje mile widziane.
The Hunger Games: Catching Fire (Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia)
źródło zdjęcia: filmweb
Dla mnie jako osoby, która dała się całkowicie pochłonąć trylogii Hunger Games (książką zaraziłam nawet własną babcię ;)) ta produkcja była obowiązkowa na liście kinowych nowości. Główną bohaterką serii jest Katniss, która jest mieszkanką jednego z dystryktów podporządkowanych Kapitolowi. Kapitol, uosabiający nastawione na wyzysk i interesujące się wyłącznie swoim świeżo zoperowanym nosem i nowym ubiorem władze, pragnąc udowodnić swoją siłę, co rok organizuje tytułowe Igrzyska Śmierci, tworząc show kosztem młodych i bezsilnych osób.
Jak już wspomniałam na początku - przeczytałam trylogię autorstwa Suzanne Collins i pewnie dlatego film mnie trochę zawiódł. Nie jest zły, ale nie ma co ukrywać - książce nie dorównuje. Wersja kinowa pomija kilka istotnych kwestii. Plus za przyjemną, wpadającą w ucho ścieżkę dźwiękową i dobre (niemal dokładnie takie jak sobie wyobrażałam) przedstawienie areny walki. Warto obejrzeć - oczywiście tuż po zobaczeniu części pierwszej!
The Family (Porachunki)
źródło: onet
Czarna komedia opowiadająca historię nieprzeciętnej rodziny objętej programem świadków. W filmie jest kilka momentów, które spowodowały u mnie wybuch śmiechu lecz znalazły się takie, które twórcy mogli sobie darować. I choć produkcję ogląda się szybko i bez bólu, to nie sprawiła, bym myślała o niej przez kolejne dni i nie mogła się doczekać powtórnego seansu. Twórcy zmarnowali szansę, bo pomysł nie był zły. Przerysowanie pewnych sytuacji nie dało wystarczająco dobrego efektu. Do obejrzenia w nudny wieczór, choćby dla Roberta de Niro i Tommy'ego Lee Jonesa.
Last Vegas
źródło: filmweb
Znowu Robert de Niro. Tym razem m.in. z Michaelem Douglasem, Morganem Freemanem i Kevinem Klinem w komedii przedstawiającej wieczór kawalerski jednego z czwórki przyjaciół po 60-tce. Czy ten opis nie brzmi zachęcająco? Film nie jest arcydziełem, ale nie można zaprzeczyć, że jednocześnie rozśmiesza (choć, na szczęście, nie ma co szukać żartów na poziomie American Pie), wzrusza i skłania do przemyśleń. Życie nie trwa wiecznie, ale powinniśmy je wykorzystać najlepiej jak potrafimy. Ogląda się lekko i z przyjemnością. Pewnie kiedyś do niego wrócę.
About Time (Czas na miłość)
źródło: filmweb
Chyba każdy w pewnym momencie swojego życia zastanawiał się jakby to było gdyby mógł podróżować w czasie i zmieniać przeszłość. Główny bohater About Time ma taką możliwość. Nie chcę zdradzać więcej, bo warto ten obraz obejrzeć. Osobiście bardzo lubię takie klimaty i co dziwne - spodobał się też mojemu chłopakowi, który do wielbicieli tego gatunku nie należy. Czas na Miłość mnie urzekł, to zdecydowanie coś więcej niż film o miłości. Jest lekki i ciepły, a mimo tego doświadczyć można chwil typowo dramatycznych. Pobudza skrajne emocje i sugeruje, że szczęśliwe życie nie jest łatwe, ale można się go nauczyć. Gorąco polecam - tak film, jak i szczęśliwe życie :)
Her (Ona)
źródło: filmweb
Gdy czytam na forach, że ten film sprawił, iż ludzie otworzyli oczy i zaczęli zastanawiać się nad uzależnieniem społeczeństwa od technologii, to ze zdziwienia nie wiem co powiedzieć... czyli wcześniej nikt nie zauważał problemu postępującego zamykania się ludzi w cyberprzestrzeni? Nie przemawiają do mnie wywody na temat przedstawienia ludzkich potrzeb takich jak miłość i bliskość, bo i te tematy nie są nowością w kinematografii. Her wywołuje uśmiech, ale nie sympatii czy rozweselenia, a raczej politowania. Dla mnie film mocno przereklamowany, określiłabym go jako hipsterski a wiem, że ostatnio na ten "styl", z niewyjaśnionych przyczyn, panuje moda. Do ciekawych elementów zaliczyłabym minimalizm oraz samego głównego bohatera (mimo, że jego wygląd nijak się ma do czasu, w jakim toczy się akcja).
The Secret Life of Walter Milty (Sekretne życie Waltera Milty)
źródło: filmweb
Lubię motyw marzeń i dążenia do realizacji życiowych celów, ale Sekretne życie Waltera Milty to przykład niewykorzystanego potencjału. Są chwile, które potrafią rozśmieszyć lecz momentami mocno wiało nudą. Zabawne nawiązania do różnych produkcji filmowych przerywało mi własne ziewanie. Zachwycałam się krajobrazami i muzyką, by znowu spotkać się z rozczarowaniem. Końcówka niestety też dość przewidywalna - już po upływie 1/3 czy 1/2 filmu byłam w stanie zgadnąć jak mniej więcej potoczą się losy głównego bohatera i co znajdzie na końcu. Niezły pomysł z niedopracowaną realizacją sprawiły, że trochę się zawiodłam.
Widziałyście/widzieliście powyższe filmy? Co o nich myślicie?
Mój plan na kolejne tygodnie: obejrzeć wszystkie filmy nominowane do Oscara.
Ja widziałam last vegas i bardzo mi się podobał :D
OdpowiedzUsuńOglądałam Igrzyska śmierci, chciałam nawet iść do kina, ale ostatecznie obejrzałam sobie w internecie. Ogólnie podoba mi się bardzo tak jak i pierwsza część, głównie dlatego, że książki pochłonęłam i były wspaniałe. Jestem bardzo zadowolona i nie czuję, że zmarnowałam ten czas:)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam wszystkich, ale bardzo mi się podobał "Czas na miłość". Czuję, że obejrzę go jeszcze nie raz.
OdpowiedzUsuńByłam ostatnio na „Her„ i zupełnie nie zgadzam się z tą opinią ;-) Według mnie film bardziej z hipsterów się nabijał... Ogólnie właśnie podobał mi się ten aspekt, miałam wrażenie, że taka wizja przyszłości zupełnie mogłaby się spełnić - aktualne trendy przerysowane do bólu. Jeśli chodzi o mnie to film podobał mi się bardzo, jedyne co to był trochę przydługawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
http://pyrka-brukselka.blogspot.be/