Jak pewnie większość blogerek, już jakiś czas temu otrzymałam do testów znany już chyba na całym świecie balsam do ust Carmex. Trafiła mi się wersja w słoiczku, która jednocześnie stała się dziewiczą, gdyż do tej pory moje wszystkie pomadki ochronne były sztyftami.
Skład: Petrolatum, Lanolin, Cetyl Esters, Theobroma Cacao Seed Butter, Cera Alba, Paraffin, Camphor, Menthol, Salicylic Acid, Aroma, Vanillin.
Moja opinia
Balsam dostępny jest w przeciętnej jak na ten kosmetyk cenie - od 6 zł na allegro do 11 zł w drogeriach za pojemność 7,5g.
Opakowanie to wytrzymały słoiczek z twardego plastiku z metalową zakrętką. To co mnie, jako przeciwniczce nieuczciwego marketingu rzuca się w oczy to "oszukana" zawartość. Zagłębienie w dnie powodujące, że konsument ma nadzieję na dużo większą zawartość produktu w pojemniku. Co więcej samo nabieranie balsamu i nakładanie go na usta nie jest szczególnie higieniczne, zwłaszcza jeśli nie ma w danym momencie możliwości wytarcia czy umycia rąk, a szczególne kłopoty może sprawić osobom z długimi paznokciami. Ale wybaczam mu to, bo trzeba się z tym liczyć w przypadku każdego balsamu w słoiczku.
Sama konsystencja jest przyjemna, jeśli trzymamy balsam w odpowiedniej temperaturze to nakłada się bardzo łatwo. Zimą, na zewnątrz się jednak nie sprawdza, bo bardzo twardnieje i posmarowanie nim ust graniczy z cudem. Co jednak jest jego dużą zaletą to wydajność - używam go kilka miesięcy i nie ubyła nawet połowa.
Poczytałam w internecie trochę opinii i dużo osób skarży się na zapach. Mnie absolutnie nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - bardzo go lubię, przywodzi na myśl świeżość. Trzeba natomiast przyznać, że jest on charakterystyczny i intensywny, ale nie ma się co dziwić skoro w składzie mamy między innymi mentol i kamforę.
Zniechęcający może być smak, bo nawet jeśli unika się oblizywania ust, to balsam i tak spotyka nasze kubki smakowe, a ta para raczej się nie polubiła - jednym słowem Carmex jest po prostu niesmaczny.
Nareszcie przechodzimy do meritum, czyli działania - tego czego oczekujemy od balsamów do ust. Na początku byłam z tego produktu zadowolona, jednak po dłuższej aplikacji stwierdziłam, że zupełnie nie spełnia swojej roli, a wręcz przeciwnie - wysusza usta! Podoba mi się efekt mrowienia (uwielbiam uczucie chłodu w kosmetykach!), ale skład i wspomniane przed chwilą efekty są dyskwalifikujące.
Mimo wielu niedogodności, z jakichś powodów mam ochotę na wypróbowanie Carmexa w innych wersjach - może to wersja w słoiczku jest dla mnie nieodpowiednia? A co jeśli tubka okaże się dużo lepsza? Jedno wiem na pewno - słoiczka już więcej nie kupię.
Poniżej zdjęcie przedstawiające Carmex na ustach - wygląda naturalnie i dodaje blasku, ale niestety oznacza też potworne wysuszenie ust...
No a ja jeszcze nigdy nie używałam Carmexa:(
OdpowiedzUsuńa bardzo bym chciała:(
Na mnie on nie działa - jak miałam spierzchnięta usta, tak mam...
OdpowiedzUsuńpozdr.
shoppanna
A ja jeszcze nie miałam Carmexa ale muszę to zmienić!
OdpowiedzUsuńDla mnie Carmex w słoiczku to rewelacja.
OdpowiedzUsuńmam hitem nie jest ale jest ok
OdpowiedzUsuńmiałam carmex w tubce, bardzo go lubiłam ale znalazłam bardziej 'smaczny' zamiennik który też daje uczucie chłodu - natural lip stick od lovely :)
OdpowiedzUsuńtyle wspaniałości w tak małym słoiczku :D
OdpowiedzUsuńja mam w sztyfcie, uwielbiam :))
OdpowiedzUsuńw słoiczku i w tubce niebawem kupię...
Uwielbiam Carmex :D
OdpowiedzUsuńCarmex jest fantastyczny :) muszę sobie zrobić zapas na te chłodne dni, co się zbliżają :)
OdpowiedzUsuńcarmex to już chyba u każdego był, ja już 3 lata się z nim przyjaźnię ;) uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńja miałam tylko w sztyfcie, następnym razem kupię w słoiczku :)
OdpowiedzUsuń